środa, 6 czerwca 2012

000. Land of Make Believe

Na wstępie od autorki,
Postać Kate jest stworzona na potrzeby blogowe [ You've got that 1thing ]. Rozdziały będą pojawiały się na zmianę tutaj i na blogu, którego link jest kilka wyrazów wstecz. Jest to innowacyjny pomysł i nie wiem czy wypali, ale jak na razie przystosowuje się do formy blogowej, gdzie główna bohaterka opowiada o swoich uczuciach i odczucicach dotyczących jej życia, które będzie opisywanie na drugim blogu. jestem ciekawa waszych opinii, więc nie będę was już zanudzać sprawami organizacyjnymi.
Ps: Oczywiście w dalszych rozdziałach pojawią się nasi chłopcy, proszę tylko o cierpliwość. <3


Od czego zacząć...
Może powinnam się przedstawić,więc nazywam się Kasia, Kaśka jak kto woli. Mam dziewiętnaście lat ( tak wiem jestem coraz starsza,ale przecież jeszcze wczoraj miałam słodkie szesnaste urodziny), pochodzę z pięknego miasta Wrocław, w którym się urodziłam i mieszkam do dzisiaj. Znam tutaj każdą ulicę ( no może nie, na 'Trójkąt' się nie zapuszczam ;p), ale przyznaję dwa razy w ostatnim miesiącu się tu zgubiłam... Tyle się tu pozmieniało. Wróciłam tutaj, tj.do Wrocławia tydzień temu,bo pół roku temu wyjechałam do Warszawy dokształcać się zawodowo. Prawdę mówiąc będąc w Polsce i tak nie zrobię wielkich postępów w modelingu,tak jestem modelką na pół etatu. Czyste hobby,nie zamierzam poświęcać się całym sercem w pozowanie, ale przyznaje lubię to. 
Będąc w stolicy nie tylko stałam za ladą w Starbucksie, ale też brałam udział jako statystka na planie różnych seriali. Robienie sztucznego tłumu wychodziło mi od dziecka,więc dziś też nie jest to problem. Przez krótki czas roznosiłam kawę w studiu telewizyjnym, w końcu od czegoś muszę zacząć. Od razu nie będę prezenterką czy chociażby pogodynką. Tam poznałam swojego chłopaka, który teraz siedzi obok mnie i czyta to co piszę. Tak, Dawid,widzę jak mi zaglądasz przez ramię. Nie śmiej się, ja tu staram się tworzyć swoją tożsamość, a ty mi bezczelnie przeszkadzasz.
No dobra, poszedł do kuchni, może da mi spokój na kilka minut. 
Dawid, nie jest zwykłym Dawidem. Pewnie kojarzycie go z programu X Factor, wygrał drugą edycję i wciąż się rozwija. A jeżeli przestanie to ja mu coś zrobię. Jak na razie oboje jesteśmy szczęśliwi. Może życie nie wygląda jak bajka, ale nie jest to z pewnością dramat ,normalne życie, niezbyt różniące się od waszego. Ten wrócił i już się śmieje, Dawid odejdź, bo zrobię ci zdjęcie. Nie ma jak mały szantaż emocjonalny, prawda?  Wciąż nade mną stoi, ale cóż muszę coś napisać w tym pierwszym poście. Chociaż nie mam pojęcia co.
Warto by było napisać o moim hobby. Nie jest jakoś wyjątkowe, lubię pisać, niezależnie co. Jak na razie nie straciłam chęci składania sensownych zdań, w porównaniu do tańca czy amatorskiego śpiewania, do którego mnie zmuszał Dawid. No dobra nie zmuszał, ale nie przeszkadzało mu jak go dręczyłam niszczeniem pięknych piosenek Lany Del Ray. Na szczęście już mi przeszło,więc jak zrobię jakiegoś twitcama nie będę was dręczyć, nawet jeśli będziecie mnie prosić. No oczywiście o ile się zdecyduje na jakąkolwiek wideo konferencję.
Moje marzenia? Nie mam jakiś szczególnych. Chcę szczęścia, dobrych stosunków w rodzinie...Miłości nie będę szukać, bo już znalazłam i jak na razie więcej nie potrzebuję. On mnie kocha, choć nie zawsze o tym mówi, ja staram się mu mówić to przy każdej okazji, ale sama nie wiem czy bierze to poważnie, bo nie odpowiada tylko uśmiecha się na ten swój tajemniczy sposób, którego nie mogę wciąż rozszyfrować ,mimo tego że już jesteśmy całe pięć miesięcy.
Wracając do moich aspiracji i pragnień to kiedyś chciałabym spotkać jakąś sławną osobę ( nie mówię tu o tym gościu co teraz wyżera mi zawartość szafek, tak moje biedne ciastka) być na koncercie One Direction, tak jestem Directionerką, starawą, ale jestem! Przyznaję się publicznie do tego, że kocham piątkę najsłodszych, najbardziej uroczych chłopców. Całą piątkę, bez wyjątku. Nie chcę faworyzować żadnego,ale jaram się jak żyd w piecu( nie jestem rasistką) widząc zdjęcia Harry'ego, Zayna czy Liama. Kocham ich, ale nie twierdzę jak niektóre z dziewczyn, że są moimi mężami. Jestem w wieku Liama,Zayna i Niall'a, ale jakoś tego tak nie odczuwam. Jak na nich patrzę myślę, że będę forever young tak to też jest moje marzenie.Być wiecznie młoda. Już się starzeję... Może to dziwne, ale chyba mam już kurze łapki, nie no dobra żartuję. Jak na razie mam bruzdy od ciągłych uśmiechów. Może powinnam ograniczyć moje poczucie humoru...Pomyślę o tym później.

Więc oprócz One Direction słucham też innych gatunków,nie ograniczam się do jednego,ale większość zespołów podchodzi pod Indie Rock czy Alternatywny Rock,chociaż często też słucham muzyki popularnej. Z rapu wyjątkami są Eminem,Lil Wayne i ukochana raperka-Nicki Minaj.
   Ostatnio przerzuciłam się nawet na jakieś ckliwe romantyczne piosenki,ale tylko dlatego,bo dostałam płytę ze składanką Top 100 Love Songs od Dawida,za która mu jeszcze raz dziękuję. Lubię jej słuchać chyba tylko dlatego, że dostałam ją od niego na moje dziewiętnaste urodziny.
    Pewnie chcecie wiedzieć ile z nim jestem,więc dzisiaj mamy wtorek trzynastego...Oficjalnie jesteśmy razem od świąt, nieoficjalnie od mikołajek,a wcześniej znaliśmy się. Jakoś nie kleiła się rozmowa,zawsze byliśmy zdystansowani. Jakoś na andrzejkach wyszło, no z tymi butami i z dziewczyn byłam ja,a od chłopaków on ze swoją wielką stopą też wygrał. Boże,pamiętam jak się zarumienił,normalnie jak dzisiaj...To takie duże dziecko. Kochane duże dziecko. Nie zbaczając z tematu,więc było tyle wróżb,a my jakoś oboje stawaliśmy obok siebie i nabijaliśmy się z tego, że w przyszłości będę traktorzystą (#zawszespoko),on księdzem. Stwierdziliśmy wtedy, że jeżeli kiedyś się spotkamy to mam go podwieźć,nie pamiętam gdzie. Nie myślałam wtedy, że kiedyś będę z nim,więc była to dla mnie kumpelska rozmowa,wstydziłam się go-przyznaję. W końcu był sławny,nigdy nie myślałam, że osoby takie jak on będą chciały się ze mną kontaktować. Byłam przecież zwykłą wieśniaczką, bo ze stolicy nie pochodziłam, ale z kochanych Krzyków ( pozdrawiam,moją kochaną dzielnicę). On też nie jest warszawiakiem, ale to nie jest teraz ważne. W noc andrzejkową odprowadził mnie do wynajętej kawalerki,wymieniliśmy się numerami,w każdym razie nic wielkiego. Był jedynie moim znajomym,z którym mogłam pogadać jak z Alex. Ostatnim razem rozmawiałam tak z chłopakiem w podstawówce,czy gimnazjum. Nie byłam zbytnio otwarta,szczególnie po tym jak jeden mnie zdradził,a drugi zranił,a potem udawał, że nic się nie stało. Do dziś nie przeprosił,ale jakoś się tym nie przejmuję.
Więc na drugi dzień on mnie zaprosił na kawę pod pretekstem śniegu, spadł właśnie tego dnia. Zanim doszłam do kawiarni byłam cała mokra, bo wepchnął mnie w zaspę, ale nic nie przeszkodziło nam opić się trzema wielkimi kubkami Starbucksowej kawy. Rozmawialiśmy, rozmawialiśmy i jeszcze raz rozmawialiśmy. Tyle wspólnych tematów,a tak mało czasu,w końcu dotarliśmy na miejsce grubo po drugiej ( godzinę pamiętam,ale o czym gadaliśmy za Chiny nie przypomnę sobie).
Przez następne kilka dni wszystko wyglądało normalnie,on zniknął na jakiś czas,a ja wahałam się czy sama do niego nie zadzwonić i zaprosić na jakąś kawę czy herbatę. Ale się nie odważyłam, tłumaczyłam sobie to, że on pewnie się mną znudził i nie widzi sensu dalej ciągnąć naszej znajomości. W końcu był kimś, a ja byłam zwykłą dziewczyną. Odkładałam jak najdalej telefon, a i tak latałam co pięć minut sprawdzić,czy aby nie napisał. I raz jak sprawdzałam pokazała się wiadomość, godzina i miejsce. Akurat był szósty, więc po drodze kupiłam mu wielkiego miśka, nie wiem co mnie podkusiło,ale miał takie oczy jak on. I tym miejscem okazała się piękna restauracja, cisza, nikogo nie ma, oprócz niego stojącego samotnie opierając się łokciami o fortepian patrząc co chwilę na zegarek. Nie zauważył mnie na początku,więc spokojnie się mu przyglądałam,denerwował się, mówiła to jego każda komórka. Był taki nieśmiały... Spojrzał na mnie raz, potem drugi,ale na miśka i oboje wybuchliśmy śmiechem.
Więcej nie mam siły opowiadać. Końcówkę pewnie już znacie,więc nie muszę jej opisywać.





Wczorajszy zestaw,w którym paradowałam po kochanej galerii Dominikańskiej z przyjaciółkami,gdzie spotkałam moją koleżankę z ławki z lat gimnazjalnych. Jadę sobie na trzeci poziom,a tu na dół zjeżdża Anka, a ja takie oczy,a potem udaję, że jej nie widzę. Na szczęście ona miała dość odwagi, żeby zawołać mnie i pomachać na powitanie. Ja nie dałabym rady. 
Ogólnie pojechałam na zakupy,aby nic nie kupić. No kupiłam kilka rzeczy w księgarni, ale to chyba się nie liczy, bo miałam nabyć ubrania na wiosnę, która niedługo nadejdzie. Jak na razie jest nasze kochane przedwiośnie -,- Najgorsza z pór roku.
Nie dość, że od śniegu odbijają się promienie słońca i kuje w oczy,to wszystko płynie. 

Pixie as Kate Zaniewska.



Na koniec piosenka,która wciąż gości na moim iPodzie:






Love,
Kate. xxx